Nokaut z Baboszewem! 1:4

Nokaut z Baboszewem! 1:4

GKS LIPOWIEC  1 : 4  ORLĘTA BABOSZEWO

'77 Kostowicki    (0 : 3)

Dziwny to był mecz w wykonaniu naszej drużyny. Pierwsze 25 minut zdecydowanie przebiegało pod nasze dyktando. Graliśmy dokładnie piłką, stwarzając groźne akcje pod bramką rywala. Dobrze funkcjonowała gra skrzydłami. Obrona kontrolowała grę w defensywie. Nie wykorzystaliśmy w tym czasie 2-3 idealnych okazji do zdobycia gola.

Później to co wydarzyło się na boisku jest trudne do wyjaśnienia. Goście niczym rasowy bokser wypunktowali nasz zespół zadając mu 3 mocne ciosy i było po grze. Najpierw prawym skrzydłem przedarł się pomocnik gości , wymanewrował naszego lewego pomocnika i obrońcę, przy asyście stopera odegrał piłkę do partnera z drużyny a ten precyzyjnym strzałem w długi róg dał prowadzenia Orlętom. Nie zdążyliśmy się otrząsnąć po stracie pierwsze gola a było już 2:0. Głupi faul przed naszym polem karnym. Zawodnik z Baboszewa uderzył z 18m nad murem, piłka odbiła się od naszego pomocnika ustawionego w murze i wpadła do siatki obok zdezorientowanego bramkarza.

Przy stanie 0:2 mieliśmy jeszcze szansę wrócić do gry. Szarżującego w polu karnym Perdjona fauluje obrońca z Baboszewa a sędzia wskazuje na wapno. Jedenastki na bramkę nie potrafił zamienić Juszczyk. Uderzył zbyt lekko, niemal w środek bramki co zdecydowanie ułatwiło interwencję golkiperowi z Baboszewa.

Przysłowiowy gwóźdź do trumny Orlęta wbiły nam 3 minuty później. Ponownie prawym skrzydłem przedarli się goście, walkę o zbyt krótko wybitą piłkę przed polem karnym przegrał Karwowski a doświadczony zawodnik z Baboszewa podwyższył prowadzenie na 3:0.

Takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa i było niemal pewne, że tego meczu już nie wygramy. Po przerwie nasza gra przypominała walenie głową w mur. Praktycznie nie opuszczaliśmy połowy rywala, jednak Ci dość umiejętnie się bronili doświadczonymi zawodnikami. Udało nam się stworzyć 5-6 sytuacji bramkowych, jednak nasza skuteczność tego dnia pasowała do hasła "nam strzelać nie kazano". Goście ograniczali się do gry z kontry, jednak ich nieliczne ataki były naprawdę groźne. Po jednej z takich akcji straciliśmy bramkę na 4:0. Pawlicki nie upilnował napastnika, który wpadł w pole karne i dobił nasz zespół.

Honorowe trafienie zaliczył dla nas Kostowicki, który niby strzelał, niby dośrodkowywał jednak tak skutecznie, że piłka wpadła idealnie w górny róg bramki.

Więcej goli już tego dnia nie padło i nasze marzenia o dobrym wyniku na koniec rundy jesiennej zostały rozwiane.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości